„Andrzej” i „Mikołaj” wykorzystując kalendarzowe sąsiedztwo roztoczyli nad „kwiatkami” familijną atmosferę, która towarzyszyła wszystkim w dwóch odsłonach. Andrzejkowa edycja, w swoim tradycyjnym wydaniu, zaoferowała niebanalne atrakcje. Muzyczne rytmy spontanicznie pobudzały nawet rozleniwione kończyny do aktywności. Oryginalne quizy stawały się areną niegroźnej konkurencji, której nie towarzyszyły zaciśnięte zęby, ale szczere uśmiechy. Kuszące rarytasy, goszczące w nieprzebranych ilościach, prezentowały się tak apetycznie, że nierzadko zostawały poddawane niekontrolowanej konsumpcji.
W przeciwieństwie do niewidzialnego „Andrzeja”, „Mikołaj”, sprowokowany zapewne nieziemskim wokalem „kwiatkowych” artystów, zaszczycił wszystkich osobistą wizytą. Nie bacząc na swoją świętość, tryskał niepospolitym, dobrym humorem, którym skutecznie zarażał zebranych wokół siebie. Spontaniczne brawa i okrzyki, które wyrywały się na widok czerwonego, rozłożystego wora nie uśpiły jego czujności. Atrakcyjny prezent, wręczany przez asystujące śnieżynki, należał się tylko zasłużonym, czyli wszystkim. Na padające trudne pytania ripostą były zawsze precyzyjne odpowiedzi, czasami nawet po łacinie.
Andrzejki oraz mikołajki stały się integracyjnymi impulsami, które nie tylko wykazały niezwykłą wagę „kwiatkowych” mityngów, ale również poprzez subtelną zabawę wyzwoliły nieskrępowany entuzjazm.